Po Polsce Rumunia postanowiła nie ratyfikować porozumienia ACTA.
Fala nieratyfikacji przelwa się przez Europę i odsłania mechanizm wspólczesnych demokracji -ochlokracji.
Okazuje się bowiem, że wcześniej, tj. w 2011 roku, szczegóły układu ACTA negocjowali urzędnicy - technokracji. Sprawdzali zapisy układu w aspektach administracyjno - techniczno - formalno prawnych.
Kiedy w 2012 roku przeciwnicy zapisów (jw.) wyszli na ulicę, sprawa ACTA stała się polityczną, czyli zdaniem niektórych komentatorów, przestała być tylko techniczna. Odmieniło to sposób oceny samego dokumentu.
Ostateczne stanowisko rządu premiera Tuska oraz Rumunii nie jest wynikiem "wczytania" się w tekst układu ale jest -(czy będzie?) wynikiem oceny siły sprzeciwu wobec ograniczeń swobody dostępu do informacji zamieszczanych w sieci.
Wcale nie chodzi o prawa własności i prawa wolności. Chodzi tylko (rządom!) o to, żeby we właściwym momencie wyczuć kto jest silniejszy i komu można - trzeba przyznać rację. Piłka jest w grze. Wcale bym się nie zdziwił gdyby rząd D. Tuska jeszcze raz zmienił zdanie.
